Po wypaleniu na biskwit żółw wylądował w sałacie (a właściwie w szczawiu ;))), został odpowiednio przyprawiony...
... a następnie dostał się do pieca trocinowego
i wbrew oczekiwaniom ;) stał się czarny jak noc...
podobnie jak kot
Żółw trafił więc jeszcze raz do pieca i pięknie przepalił się na pomarańczowo
jakby tego mało znów wylądował w zieleninie
i w efekcie nieco pociemniał
jakby tego nie starczyło na koniec został potraktowany mlekiem
I tak przyrządzony pozdrawia z Orońska ;)))
Nie ważne ile razy hihihi ważne jak wygląda na koniec... SUPER :)
OdpowiedzUsuńNieźle tego żółwia wymęczyłaś :) Efekty na każdym etapie zachwycające!
OdpowiedzUsuńZe starości żółw zardzewiał
OdpowiedzUsuńWymęczyłam go niecnie ;))) zwłaszcza, że miał duże szanse na eksplozję w piecu! - jest pusty w środku, a zapomniałam zrobić w nim dziurki...
OdpowiedzUsuń